środa, 17 kwietnia 2013

Lazurowe jezioro obok Konina

No cześć! Powiem szczerze, że zdążyłam się już poddać w kwestii prowadzenia bloga, gdyż zwyczajnie nie znajduję na to czasu, ale tyle osób pyta mnie o nowe zdjęcia i posta, że w końcu zdecydowałam się coś wrzucić. Częstotliwość wpisów nie będzie wysoka, ale obiecałam sobie, że nie pozwolę Wam zapomnieć o tych dwóch małych ludkach na drugim końcu świata;) 

Jeśli nadal pytacie o to, co tutaj porabiamy, to już spieszę z odpowiedzią - zapieprzamy. Tak w skrócie. Mój dzień przez ostatni tydzień wydłużył się do 18 godzin, więc sami przyznacie, że nie próżnuję;-) Dzięki Bogu, kończę szkołę w następnym tygodniu, a zatem jedyną rzeczą, którą będę musiała się przejmować jest praca. Ostatnie dwa tygodnie podsumowałabym jako dramatyczną walkę z własnym sumieniem. Żeby móc zgrabnie lawirować między nową pracą a starą i nie stracić przy tym żadnej z nich, musiałam naprawdę  nieźle się wysilić. No i cóż, chyba wynika z tego, że jestem najprawdziwszym Polaczkiem, kombinatorem i mataczem z krwi i kości. Moje sumienie jest trochę nadszarpnięte, ale co zrobić, może chociaż kieszenie się napełnią.  Nie myślcie sobie jednak, że ograniczamy się do zarabiania pieniędzy. Póki co, więcej wydajemy niż zarabiamy. Co weekend staramy się robić coś ciekawego. Za tydzień robimy sobie wakacje na Fraser Island, więc mam w planie wykonanie tysiąca zdjęć, a póki co wrzucam fotki z ostatniego weekendu w Hawk's Nest. 
Dwie godziny drogi z Sydney świat zmienia się nie do poznania. Zatoka, rzeka i ocean tworzą wspaniały mikroklimat, dopełniony przez wszędobylskie pelikany i... delfiny! To miejsce naprawdę ma w sobie coś idyllicznego, a główną tego przyczyną chyba nawet nie jest przyroda, czy przepiękne plaże, ale przede wszystkim znikoma ilość turystów;) Oto przed państwem kolejna bajeczna plaża. (następnym razem postaram się nie być taka monotematyczna, obiecuję!)